Czas się zająć tytułami z przedświątecznego
wrysa.
Prowokacyjne zagajenie to połowa sukcesu, a
„refleksje z podróży do Krainy Tuska na koncert jazzowy” obiecują bardzo wiele.
Owa Kraina to oczywiście nie
Pomorskie lecz
RFN, które
jurciopan nawiedził pod koniec listopada, żeby zobaczyć koncert jazzowy dedykowany
Zbigniewowi Seifertowi. Dziwnie się człowiek czuje wjeżdżając do kraju pedantycznych Niemców. Wszystko takie uporządkowane i schludne,
graffiti na murach jakieś takie równiejsze, wyraźniejsze, i jeszcze ten
berliński dworzec PKP jakby zawieszony w chmurach (a właśnie – to była wycieczka kolejowa!)… Kiełbasę mają Niemcy od czasów okupacji po dziś dzień
do luftu, ale trzeba było spożyć jako turystyczną ciekawostkę. Sam koncert –
wunderbar! Odbył się w
Instytucie Francuskim. Ciekawostka – jedyny zaproszony Niemiec,
Wolfgang Dauner, odmówił uczestnictwa, bo stwierdził, że oni (czyli pracownicy
Instytutu) na pewno
spiracą muzykę i wydadzą bez jego zgody na CD. Były za to inne nazwiska, wśród których przynajmniej dwa –
Richie Bairach, Glenn Moore – sprawiły, że kameralna sala koncertowa zapełniła się po brzegi. A publiczność w Berlinie jest bardzo zróżnicowana – od nastoletnich szczawików po sędziwych emerytów, którzy tutaj mają
eurosów do wydania na rozrywki. Następnego dnia po koncercie
jurciopan umęczony ale szczęśliwy obserwował sobie ponownie dworzec
ich-niego PKP i wypatrzył taki oto, wielce wymowny plakat reklamowy naszego ojczystego
LOT-u.
Łza się z miejsca kręci w oku – przecież oni tam na pokładzie, jeśli akurat nie strajkują, serwują nasze ruskie pierogi!