26.5.11

well…

Nie ma się czym jarać! Tyle się ostatnio mówi o gafach prezydenckiej pary Obamów – że kiecka za lekka, że gadka nie w porę – ale nie oszukujmy się, dla Obamy odwiedziny UK-ja to jak wizyta w Disneylandzie, karocą się można przejechać, na przebierańców popatrzeć. Dla nich to obcy świat, ich czarni przodkowie, kiedyś dawno, może i bywali na królewskich dworach, ale w charakterze niewolników. No właśnie, w tym kontekście sukienka Michelle Obamy była jak najbardziej a propos – odkryte ramiona (i nie tylko!) czarnej niewolnicy nie stanowiły nigdy jakiegoś specjalnego zgorszenia. Każdy ma swoją tradycję. Zresztą, czasy się pozmieniały – kto tu teraz robi za króla? Kto manipuluje przy atomowym guziku? Można się domyślać, że wg. Obamy to raczej sztywni brytole nie potrafili znaleźć się w sytuacji – etykietę dyktują dziś hollywoodzkie produkcje, jak się strzeli gafę to co z tego, najważniejsza jest naturalność i spontan! Na marginesie – jak już coś się nakręci o królewskich rodach to dajta spokój – w gwiezdnej sadze Lucasa, królowa Amidala władająca całą planetą, okazuje się królową… na jedną kadencję, po czym przechodzi na emeryturę. I skąd oni mają czerpać wzorce? Tak samo u nas te zawodzenia, że krypta Wawelska tylko dla królów – podszywa się zgraja antykaczystów pod zwolenników tradycji i monarchii. A jurciopanowi – który jest prawdziwym miłośnikiem monarchii i też specjalnie nie przepadał za Kaczyńskim – jest to obojętne. Niepokojące znaki widać zresztą wszędzie – oto miłośnicy gier rpg otrzymali nowy produkt – Wiedźmin 2 z podtytułem Zabójcy królów. I to takich prawdziwych królów, z władzą! Jacy ludzie mogą chcieć zabić króla, pomazańca bożego? To chyba jakieś zwierzęta, albo diabelskie pomioty (co sugeruje zresztą logo gry)! Marny ich los w ostatecznym rozrachunku…


Uwaga na dziury w naszych drogach Mr. President =)

18.5.11

Zakazany kult czy syndrom sztokholmski?

jurcioblog sobie pomalutku dogorywa, a tymczasem idea ma się dobrze :-)


Taki to obrazek przyszedł zza oceanu od jurciokorespondenta. To oczywiście tylko niedokończony taboret, ale natręctwa się zdarzają. jurciopan w swej bogatej historii zawodowej trzykrotnie spotkał się z zarzutem-obawą, że zaprojektowane logo może się z czymś kojarzyć.

Pierwszy raz było logo składające się z trzech falek – po odwróceniu o 90º falki stawały się s-kami i właśnie to zaszło, gdy znak został wrzucony na grzbiet segregatora. Dwóch czujnych angoli wynajętych przez klienta do konsultacji, w mig wychwyciło, że komuś może się to skojarzyć z SS. Na szczęście przedstawiciel klienta (Polak), który dowodził projektem, wyśmiał ich i kazał dać se siana. Ale to było jakieś 12 lat temu! Czyli angole oberwali już po łbie pałą tresera, a w Polsce po ulicach spacerowały jeszcze hailujące niedźwiedzie.

Kolejne logo było z cyklu zrób to sam. Uproszczone litery S i Z, bardzo umowne, wszystkie części pod kątem prostym, tworzą wspólnie rodzaj klamry. Ale nie! Ktoś uznał, że można sobie te literki wziąć i samemu zbudować… wiadomy znak. To już przykład teraźniejszej czujności współobywatela-ormowca.

I ostatni przykład – logo z dwóch cyfr w kontrze na kwadracie. Tak! Wystarczy przymrużyć oczy i jest! Sam jurciopan przyznaje, że przypomina. Ale co z tego?!! A zresztą… czemu nie – jurciopan, za ekstra wynagrodzeniem, został poproszony, żeby przygotował (na wszelki wypadek) nieco mniej czytelne logo! I w ten sposób delikatnie podpiął się pod strumień gotówki przepompowywany przez wiadomy przemysł :-)

13.5.11

szubi dubi denz

You can dance – po prostu tańcz jest w zasadzie jedynym programem, który jurciopan uraczył swoją uwagą. Zabawne spostrzeżenie – naprawdę wielu uczestników programu na pytanie czy chcą kogoś pozdrowić mówią, że owszem, ludzi którzy na nich głosowali oraz z bliskich – Pozdrawiam moją ukochaną mamę. A tatę – pyta jurciopan! Tak tak, bardzo często ci najwięksi wymiatacze parkietu pochodzą z rozbitych rodzin – chłop poszedł w tango, a mamuśka dmuchała, chuchała i z maluszka wychodowała supermateriał na gwiazdę! To może i jest jakiś pożytek z rodzin rozbitych – dzieci muszą coś udowodnić, biorą się ostro za robotę i ciach – jest finał You can dance! Zupełnie jak z milionerami pochodzącymi z biednych rodzin, czy gwiazdami piłki nożnej z brazylijskich slumsów – mieli DOŚĆ tej biedy! Oni mają przesrane, ale my możemy sobie popatrzeć na fajne tańce!

7.5.11

jurcioshow must go on!

Okazuje się, że płynność finansowa jest ściśle skorelowana z płynnością bloga – żeby zadbać o tą pierwszą odpuszcza się tą drugą. Ale jurciofani mają prawo tego nie rozumieć i szemrają z niezadowolenia na brak wrysów! Na szczeście są rezerwy na czarną godzinę w postaci dalszych kart z jurciokalendarza – raczcie się lipcem!
---------
PS: Realizacja zamówionych T-shirtów nie jest zagrożona ;-)