Że jestem murzynem. Nie byle murzynem, ale Jimmie Hendrixem! Że jestem na Mszy u Pallotynów (bo zaspałem na inną). Moim sąsiadem jest przypadkowo tutejszy gitarzysta-akompaniator. W czasie przekazywania „znaku pokoju” obejmuję go (tutaj nikt się nie zdziwi jeśli zacznę robić z sąsiadem hug-a), ukradkiem za jego plecami sięgam po gitarę opartą o ławkę… łaps za gryf i już rozwalam ją o kamienną posadzkę! Nareszcie będzie cisza. Cisza nie tak dobra jak organy, ale zawsze lepsza niż drewniane pudło…
3.6.12
I Have a Dream
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz