13.6.09

Obyczaj-fiction

Tradycyjnie raz do roku jurciopan idzie do kina. Tym razem wypadło, że: film to Terminator; termin to wczoraj. Pierwsze i zasadnicze rozczarowanie – przez ileśtam sekund miał grać gubernator stanu Kalifornia, tymczasem zastąpił go stylizowany plastikowy robot lub, co gorsza, został w całości spreparowany w komputerze.*

Sam film, będący w zasadzie jednym nieprzerwanym efektem specjalnym, jest naturalnie zabezpieczony przed piraceniem – tylko frajer ciągnąłby z sieci zamiast zobaczyć na dużym ekranie.

Treści. Formuła obyczaj-fiction wymogła na twórcach zachowanie parytetu płciowego wśród pilotów myśliwców ale nie zabrakło ukłonów w stronę innych mniejszości, pojawiła się np siwa emerytka o charyzmie tak wielkiej, że nawet czarne oprychy wymiękały. Ale do tego typu upiększeń zdążyliśmy się już przyzwyczaić, w końcu nie jesteśmy maszynami ;) Martwi natomiast coś innego...

Bywał akceptowany czy wręcz gloryfikowany już w kilku wcześniejszych filmach, zazwyczaj jednoosobowy, tutaj rozlał się jak zaraza – BUNT. Podobno dla lepszej sprawy, w imię przetrwania rodzaju ludzkiego. Ale czy naprawdę warto, żeby przetrwała ludzkość której żołnierze nie wykonują rozkazów swoich dowódców?






















*
T-800 zagrał żywy człowiek z maską Arniego na twarzy, też paker, tyle że młody – Roland Kickinger. W szranki z nim stawał na casting'u nasz Pudzian i ponoć wypadł świetnie! Ech, gdyby szalę mogła przeważyć próba siłowa...
...
Do wrys'a przyłożył się sam August Rodin.

2 komentarze:

  1. Można by rzec – talent się marnuje! Do prasy z tym! Jednak z drugiej strony... Internet powoli zastępuje prasę. Każdy z szanujących się periodyków ma swoją stronę internetową. Tam istnieje walka o nabywcę bardziej zażarta niż na rynku „analogowych” mediów. Zboczylem z tematu – wracając do niego - reżyser zapowiedział powstanie kolejnych części. Ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
  2. Shimbu - jesteś dla mnie zbyt łaskawy. Ale podoba mi się :)

    OdpowiedzUsuń